Odśwież stronę!

fmtSKUTECZNA

TERAPIA 

NIE TYLKO DLA

AMATORÓW AYI

 

 

 

Każdy szaman
posiada głęboką 
WIEDZĘ 
i dość zgromadzonych 
doświadczeń, 
by wiedzieć (nie wierzyć), że...

 

Wszystko, co egzystuje,
ma swoją duchową matrycę.  -  Podczas ceremonii lub rozwoju duchowego każdy może to odkryć!  Świat materialny (rzeczywiście!!!) jest tylko lustrzanym ODBICIEM niezmierzonej rzeczywistości duchowej. 

 

 

Wiadomo, żelaska p
że nie zmienimy fryzury, czesząc lustro!
Tak samo nie mamy szans odmienić losu aktywnością w świecie materii. 
Czasem "przypadkiem" się udaje, ale efekty nigdy nie są trwałe. Wcześniej 
czy później każda niejasność duchowa odbije się w naszym świecie realnym. 

Dlatego tak wielu z nas nieustannie obraca się 
się w kręgu wciąż tych samych uczuć i przeżyć. Warunki, ludzie... "dekoracje
teatrelne" w naszym życiu się zmieniają, a my i nasz los - nie, przynajmiej tak
długo, jak długo nie dokonamy w pełni zadowalającej korekty na duchowej
matrycy, w świecie ducha (w centralnym komputerze...).

Wszystko, co TAM zdziałamy i utrwalimy, będzie miało swoje konsekwencje
w świecie fizycznym. - Najbardziej nawet błahy czyn po drugiej stronie lustra
przyniesie określone efekty w realu.
Udajmy się zatem na poziom duchowy!

 


 

 

todKOŁO ŻYCIA

I ŚMIERCI

 

 

 

Nasze ciała
są jak komputer,

w który wsunięto
dyskietkę z programem 
na obecne życie.

 

Dziś już
nikt nie używa dyskietek, pozostanę jednak przy tak doskonałym, obrazowym przykładzie.

 

Programt1
na każdej tego typu"dyskietce" to zadania, wyznaczone przez DUCHA na daną 
inkarnację, a także zapis, dotyczący całej naszej osobowości; typowe reakcje
emocjonalne, sposób myślenia i postrzegania świata; odczuwanie, decyzje,
konieczność rozwoju określonych cech i nasze pragnienia...Wszystko!
- Jesteśmy ZAPROGRAMOWANI!

Przyszłość też jest
zaprogramowana, tylko że ona - podobnie jak gra komputerowa - na tysiące,
a może nawet na miliony sposobów. Wygrana bądź przegrana, sukces czy klęska...
zależą wyłącznie od naszych kolejnych posunięć i wyborów.
I zawsze, ilekroć jakiś problem powrca jak bumerang... Jeśli nie czujemy się spełnieni
i szczęśliwi, odpowiedzialny za to jest "wirus" lub wadliwy program.
Każdy z nas - nieświadomie - sam zainstalował swoje programy! I każdy z nas może,
sprawnie dokonać korekty.
 

 


 

 

bye ŚMIERĆ

POPRZEDNIEGO

ŻYCIA

 

 

Niezwykle
ważny zapis

dokonuje się w
godzinie śmierci
(poprzedniego życia)

 

Dokładnie w tym czasie  
przed oczyma duszy "przelatuje" człowiekowi "film" z całej inkarnacji czyli... BILANS dokonanych przez niego wyborów.

 

Bo w każdymfil
jednym momencie tylko i wyłącznie my - sami - decydujemy, czy
oglądamy komedię, czy w grze komputerowej "zabijamy" ludzi, czy
oddajemy się pasji  czy krytykujemy sąsiadów albo narzekamy na los...

Na łożu śmierci
jest już za późno na weryfikację przeszłości, wszystko po prostu
się odtwarza i nie ma przy tym żadnego karzącego nas boga, żadnej
oceny z zewnątrz. Niejako "z automatu" oglądamy swoje czyny (w tym
małe i większe podłości) przez pryzmat czystego, połączonego
ze Źródłem serca. I dociera do nas dobitnie, że wszyscy jesteśmy
JEDNOŚCIĄ, zatem każda nieuczciwość wobec bliźniego jest tak
naprawdę zdradą wobec samego siebie.

 

 

oms Karma odkłada się
w tkankach i kościach, każdy więc ból bądź przykrość, wyrządzoną
komuś innemu, odbieramy teraz bardzo, bardzo boleśnie. Towarzyszące
agonii męki fizyczne bądź psychiczne to jeden z lepszych sposobów, by
oczyścić podświadomość z najcięższych energii i wypalić przynajmniej
jakąś część naszych "przewinień".

Niektóre krzywdy możemy też jeszcze naprawić. - Stąd wzięło się odwieczne
przywiązywanie tak ogromnej wagi do ostatniej woli zmarłego! Jednak od
zawsze chodziło o WOLĘ, wyrażoną dokładnie w momencie wglądu. - O spisany
dużo wcześniej testament - niekoniecznie.

  

W procesie umierania doskonale
rozumiemy, że byłoby dla nas lepiej praktykować regularne samodoskonalenie.
- Oh! Gdybyśmy tylko starali się być każdego dnia lepsi nie od sąsiada, a od
samych siebie z wczoraj. Gdybyśmy byli bardziej uważni...

 

Niestety,  smierc
większość "budzi się" dopiero 
w ostatniej godzinie i zmierza na drugą
stronę z potężnym 
bagażem nie przepracowanych problemów.

Osoby, których śmierćjestnaturalna, dobrze przygotowana, spokojna,
w otoczeniu 
najbliższych, mogą się dziś uważać za największych
szczęściarzy. Mają przynajmniej czas i przestrzeń na zakończenie
wszelkich waśni i sporów, na uleczenie serca i naprawienie błędów...
Dla pozostałych błogosławieństwem są rośliny mocy, a w szczególności
ayahuasca. Pozwala on przeżyć to wszystko znacznie łagodniej, na
długo przed faktycznym umieraniem, w wielu odsłonach (jak
w serialu), i bez nagłych, potężnych wstrząsów.

Regularne rytuały bądź też systematyczna higiena duszy inicjują
wewnętrzną 
przemianę... za życia! Pozwalają lepiej żyć i - gdy
przyjdzie czas - 
umrzeć szczęśliwym.

 

 

progTo dlatego
mistrzowie duchowi wszystkich możliwych systemów podkreślają, jak
ważna jest... nasza 
stała UWAGA, codzienny rachunek sumienia
i samodoskonalenie się.

 

Na łożu śmierci,
gdy jesteśmy "jedną nogą" jeszcze w ciele, a drugą już w świecie
ducha - tak 
trochę TU, a trochę TAM - brama do "centralnego komputera"
otwiera się niczym sezam i do "centrali" płynie wszystko to, czemu
poświęciliśmy najwięcej "czasu antenowego" i czemu z lubością
oddawaliśmy się bez reszty.

 

 

t1 aPłynie tam
WSZYSTKO, co - zgodnie z prawem wolnej woli - sami wybraliśmy! 

Mogą to być regularnie powtarzające się frustracje, depresje, złość,
zazdrość, plotki, intrygi, wieczna pogoń, walka, syndrom ofiary lub
kata, stres, poczucie odrzucenia, przekonanie "jestem najważniejszy"
czy "nie jestem dość dobry"...

Mogą to być również poszukiwania dobra i piękna, zachwyt, radość
tworzenia, marzenia, 
fantazje, wielka miłość... - Wszystko!
Stany ducha, którym poświęciliśmy najwięcej życiowej energii,
które towarzyszyły nam najczęściej i powtarzały się aż nazbyt
regularnie, są decydujące!

 

 

mjnOne to, jako
struktury energetyczne robią swego rodzaju "fuzję"
i z niezwykłą sprawnością pędzą do "centrali", która - automatycznie
- bez oceniania nas czy weryfikacji, mówi jedynie - TAK!!! I z materiału,
jaki do niej napływa, tworzy nam następną inkarnację.

Z każdą kolejną chwilą rozluźnia się nasz związek ze światem materii,
mocniej zaś  
manifestuje się TAMTEN świat. Obcujemy - być może -
z duchami przodków bądź świetlnymi istotami, odkrywamy, kim naprawdę
jesteśmy - Niektórzy z nas przeżywają wtedy oświecenie i widzą wszystko
w "innym świetle".
Gdy okrywają, że "przebimbali" minione życie i nie osiągnęli NIC z tego,
co tak naprawdę było dla nich bardzo ważne, czują żal, np. jeśli miniony
czas upłynął im na stagnacji (codziennie to samo), mogą zapragnąć teraz
ruchu, podróży, wielkich czynów...

 

  

visJeśli biegali
tylko za pieniędzmi, teraz najważniejsza może stać się MIŁOŚĆ, jeśli żyli
w biedzie i zaniedbali potrzeby bliskich, zapewne zapragną teraz tworzyć
dostatek i bezpieczeństwo...itp.

Nie ma "tam" przestrzeni na spekulacje rozumu. Po prostu duch objawia 
swoje naturalne skłonności i wielką potrzebę wyrażenia siebie...
Ciągnie go więc do spełnienia ukrytych tęsknot.
Każda silna, emocjonalna decyzja - każdy WYBÓR, dokonany w chwili dostępu do
centrali staje się czymś w rodzaju ZADANIA, przeznaczonego do realizacji
w przyszłym (czyli w obecnym) wcieleniu.

 

 


 

 

 

 "RAJ"KITwwc

 

 

Po śmierci
fizycznego ciała
przenosimy się do "raju"
(cokolwiek to znaczy). I tu 
na naszą "dyskietkę" spływa... 
PRAWDA, jaką każdy z nas 
nosi ukrytą głęboko
w swoim sercu.

 

Jestem daleka od
formułowania reguł o ilości inkarnacji i czasie naszego pobytu w innych wymiarach. Doświadczenie pokazuje, że w tej kwestii każda dyskietka ma indywidualny zapis.

 

 

Większą spójnośćrdo
widzę w ponownym pragnieniu życia zmysłowego, które dla DUCHA 
wydaje się być tak fascynujące, jak dla dziecka wycieczka do parku
rozrywki albo (lepiej) narkotyk dla narkomana.  

Pragnienie więc (lub karma) ponownie sprowadza nas pod rozgwieżdżone
niebo. I - gdy tylko jesteśmy gotowi - "skanujemy" Wszechświat w poszukiwaniu
pary ludzi, zdolnych pomóc nam w urzeczywistnieniu siebie.
Teoretycznie więc "wybieramy" sobie rodziców, ale... "Wybór" ten nie
ma (jak zwykle) nic wspólnego z kalkulacją rozumu. - To działa na zasadzie 
magnesu. I choć często przyciągani jesteśmy do znanych nam kręgów
kulturowych lub bezpośrednio do dawnych krewnych, przede wszystkim
"lądujemy" u osób, których "komputery" są w pełni kompatybilne z zawartością
naszej "dyskietki", tzn. artysta trafi zapewne do ludzi, pochłoniętych sztuką,
pedofil do pedofilów...itp.

 

 

sdsA jeśli żarliwie
składaliśmy
śluby ubóstwa w przekonaniu, że tylko ubóstwo podoba 
się Bogu, 
to - zgodnie z naszym wyborem niewidzialna "trąba powietrzna" 
wciągnie nas do rodziny, która "brzydzi się" pieniędzmi i na pewno będzie
nas trzymać od nich z daleka. 

 

Każdy oświecony
człowiek wie, że pretensje, jakie lubimy wyrażać wobec rodziców czy losu,
są w każdym jednym przypadku świadectwem skrajnej niewiedzy.

 


 

 

 

pocz ddPOCZĘCIE

 

 

 

Moment poczęcia
- podobnie jak śmierć -
jest chwilą szczególną. - 
Jesteśmy w pełni DUCHEM
koncepcją mentalną) i wcielamy
się właśnie w materialną 
komórkę ciała.

 

Jak wspominałam,
w chwili, gdy jesteśmy jedną nogą TAM, a drugą TU, w ciele fizycznym... Gdy przenikamy jednocześnie dwa światy, SEZAM staje przed nami otworem i znów możemy PROGRAMOWAĆ.

 

 

Każda jasno love
wyrażona w tej chwili decyzja, każdy zamysł czy pragnienie stanowić będzie
dodatkowy PROGRAM na zbliżającą się inkarnację.
Wyjaśnię to na własnym przykładzie; 

W chwili poczęcia "zgodziłam" się na "życie"
pod warunkiem, że królować w nim będzie MIŁOŚĆ - w każdym jednym aspekcie.
W przeciwnym wypadku uciekam stąd czym prędzej. - Taki stworzyłam sobie
program i jak długo tematem przewodnim mojego życia była miłość, mogłam
nawet prowadzić niehigieniczny tryb życia i ryzykować zdrowiem.

 Gdy zostałam - dosłownie - "rzucona" na pole niekończącej się walki o byt,
rak nie kazał 
na siebie długo czekać (historię tę opisałam dokładniej w zakładce
 Mój pierwszy raz). 
Programy załadowane przez nas samych działają jak bomby zegarowe. Mogą być
z opóźnionym zapłonem, ale nic ich nie powstrzyma! - Te zaś, stworzone
w trakcie poczęcia, tak samo jak w godzinie śmierci, skorygować można tylko
 w czasie kolejnej śmierci lub... na ceremonii ayahuaski.
Wróćmy jednak do chwili zapłodnienia.

 

  

a Niedoszła matka
wyraża zgodę na przyjęcie płodu na głębokim poziomie duchowym - tam,
gdzie jej rozum nie ma w ogóle dostępu!
I tak zostajemy "uwięzieni" ze swoją dyskietką w ciele kobiety, z tym,
że w pierwszych tygodniach możemy się jeszcze z tego wycofać, np. gdy
matka podejmie decyzję, uniemożliwiającą nam spełnienie własnej misji
albo gdy doświadczymy już tego, co było nam potrzebne i na więcej nie
mamy ochoty... Powodów może być tysiąc.
Rezygnujemy z ciała w sposób naturalny lub wpływamy na matkę, by
dokonała zabiegu przerwania ciąży. 
TAK!!! Ayahuasca uczy, że decyzję na ten temat często podejmuje...
wcielony właśnie DUCH (trudno nazwać go "dzieckiem"). Duchowe objawy
ciąży są często identyczne jak opętanie! Tutaj - tak samo - OBCY DUCH
zasiedla ciało, które ma już prawowitego właściciela i też przejmuje 
(czasem całkowity) wpływ na większość jego decyzji.

 

Dlatego du kobiety
przy nadziei bywają takie trudne, a niekiedy 
zmieniają się nie do poznania.
Tłumaczy się to burzą hormonów, jednak kluczowe znaczenie ma fakt, że
niewiasty te są pod wpływem lub nawet WE WŁADANIU, często o wiele od nich
potężniejszego DUCHA.

Stąd zachowują się tak bardzo... nietypowo i wymiotują tak samo, jak na
ceremoniach ludzie, zainfekowani obcymi energiami. 

Ich decyzje o aborcji nie są więc tak do końca samodzielne! - Wola istoty
wcielonej potrafi być decydująca.
Stąd też bierze się tyle paradoksów, np. kobieta, żyjąca w luksusie, otoczona
miłością potrafi bez wahania usunąć niechcianą w danym momencie ciążę,
podczas gdy inna upiera się, żeby urodzić pomimo biedy, samotności, złego
stanu zdrowia czy nawet groźby ukamienowania.

 

 


 

 

 

lono1ŁONO

MATKI

 

 

 

Gdy przetrwamy,
stajemy się płodem.
Miksujemy dawne JA
z aktualnym "programem"
i nowymi predyspozycjami
do jego realizacji (nowymi
genami).

 

Kimkolwiek byliśmy,
otrzymujemy zupełnie nową szansę i właśnie 
tworzymy nową indywidualność - jedyną w swoim rodzaju, niepowtarzalną i wyjątkową. 

 

 

Ulokowani POR XCwygodnie 
w miejscu ciepłym i bezpiecznym wciąż jeszcze żyjemy życiem
duchowym. 
Mózg i zdolności myślenia dopiero się ukształtują. Nie mamy jeszcze
uformowanych uszu, nie rozumiemy słów... - Jak małe "zwierzątka" zatopieni
jesteśmy w BYCIU i... doświadczaniu.
Właściwie to jesteśmy trochę TU, trochę TAM, w świecie energii, wibracji i
częstotliwości. No i - oczywiście - kodujemy wszystkie informacje na najgłębszym
(dla człowieka) poziomie ducha.

Dlatego przeżyciaz okresu prenatalnego zajmują kolejną 1/3 dyskietki.
Przez pępowinę przedostają się do nas hormony (czyli emocje i uczucia) matki,
zatem - gdy ona przeżywa  jakąś traumę, automatycznie głęboko nas ona dotyka. 
I pod wpływem silnych doznań instalujemy "TAM" dodatkowe programy. 
Tu znów posłużę się przykładem;  Wiele lat temu mój mąż trafił jako regreser 
w kręgi nieformalnej grupy businesswoman.  

 

rdhWszystkie panie
z tego kręgu, jak jeden mąż, miały dokładnie ten sam problem;
Świetnie radziły sobie z pieniędzmi, ale żadna z nich nie była w stanie
utrzymać związku z mężczyzną na dłużej.

Podczas terapii okazało się, że każda z nich sama z a p r o g r a m o w a ł a
się na samotność - jeszcze w okresie prenatalnym.
Cierpienia matek z powodu zachowań partnerów sprawiały, że kształtujące
się w ich łonach dziewczynki, podejmowały silną, emocjonalną DECYZJĘ
w stylu:

"Ja poradzę sobie sama!"

I radziły sobie - doskonale! Tęsknota za bliskością pojawiła się, gdy zmiana 
programu była już praktycznie niemożliwa.
Nie znaliśmy jeszcze, niestety,
ayahuaski. 

 

 


 

 

 pr0aPORÓD

 

 

 

Swego czasu
do Platona przybyła
młoda matka z pytaniem :

- Jak wychować dziecko na
dobrego człowieka? 

- Jak stare jest dziecko? - Spytał
Platon. - 3 dni.
- To za późno! - Odpowiedział
filozof.

 

I miał świętą rację!
Człowiek po porodzie jest już mocno zaprogramowany, 2/3 jego dyskietki - zapełnione. "Ostatnie" korekty dokonały się w trakcie porodu, który porównać można do porwania dorosłego na obcą planetę. Gwałtownie jesteśmy wyrwani i przenoszeni w zupełnie inne środowisko, gdzie klimat i wszystko dookoła jest obce.

 

 

ftIstnieje teoria,
że pierwsza "myśl" - wrażenie (energia) po porodzie jest, 
gatunkowo rzecz biorąc, identyczna, jak w momencie śmierci.
Kto umarł szczęśliwy, rodzi się szczęśliwy...

W momencie porodu DUCH, brutalnie wyrwany ze znanych sobie wibracji
znajduje się całym sobą jeszcze TAM, a fizycznie - już TU! I jak zwykle
- sezam otwiera się na oścież, a do centrali płyną pierwsze, zebrane
właśnie informacje na temat nowego życia i nas samych; 
Jest ciepło albo zimno, przyjemnie, błogo, cudownie lub obco, ponuro
i złowieszczo. Możemy czuć się kimś wspaniałym bądź intruzem i złem
koniecznym. Świat, na który przyszło nam zawitać, zadba o wszystkie nasze
potrzeby albo sami będziemy musieli się o nie zatroszczyć.

 

 

rdnCzujemy się tu
samotnie albo tankujemy ogrom uwagi i miłości...

Wiele zależy od karmy (sumy naszych wyborów) bądź koniecznie nam
potrzebnych doświadczeń. 
- Jakkolwiek jest, informacje, jakie właśnie przykuły naszą uwagę,
sprawiają że dołączamy do naszej "dyskietki" ostatnie już programy.

 

We Wszechświecie 
wszystko jest ze sobą połączone i wpływa na siebie wzajemnie. Zatem
w momencie porodu musi zachodzić pewnego rodzaju kompatybilność
między zawartością naszej dyskietki a zjawiskami, 
zachodzącymi właśnie
na NIEBIE. Dlatego programy duszy,przeznaczone na obecną inkarnację,
odczytać można z doskonałą precyzją, posługując się astrologią i Kalendarzem
Majów... - Od lat to śledzę i dbam, aby każdy mój gość przed ceremonią
zapoznał się (przynajmniej pobieżnie) ze swoimi życiowymi zadaniami.

 

 


 

 

 

dmt  DMT

 

 

 

Reasumując;

 

W chwili narodzin
lub śmierci - jeszcze
(albo już) w ciele, choć
po części w świecie DUCHA 
- j
edną nogą na TYM, a
drugą na TAMTYM 
świecie...

 

Mamy
absolutny dostęp do "CENTRALNEGO KOMPUTERA" i - świadomie lub nie - programujemy siebie i swoją przyszłość na nowo.

 

 

Nasz mózgrdz
wydziela w tych momentach obfite ilości DMT.
Jedynie w trakcie poczęcia nie mamy (jeszcze) mózgu, ale...
Duchowo-cielesne uniesienie przeżywa wówczas matka, z którą właśnie
łączymy się w jedność.

- Jakby nie patrzeć, w procesie tworzenia człowieka i jego losu kluczową
rolę odgrywa tajemnicza molekuła - DMT. 
Fakt, że możemy pozyskać tę substancję z roślin, nasi przodkowie uznali
za wielką łaskę matki Ziemi, Gai - gaja-łaskę. 
Dzięki niej możemy w dowolnej chwili życia otrzymać wgląd, w pełni
zrozumieć, a często również naprawić błędy, nieświadomie popełnione
w przeszłości.

 

 

 


 

 

 

wcd3aWCZESNE

DZIECIŃSTWO


 

 

Prócz
narodzin i śmierci,
DMT wydzielane jest 
w dużych ilościach we
wszystkich sytuacjach
ekstremalnych;

 

W czasie
długiej, wyczerpującej choroby, bezsenności, bólu lub głodu... A to bardzo częste u niemowląt! W pierwszych trzech miesiącach życia ich ciało rośnie nawet do 10 cm i zwykły głód potrafi być wtedy...  nieludzką torturą.

 

Dodajmy fsddo niego
kolki jelitowe, ząbkowanie 
i dziecięce choroby, a  ekstrema będzie na tyle
silna, że mózg nie raz 
- dosłownie - zaleje się DMT.
To znaczy, że u niemowląt "sezam" może otwierać się jeszcze bardzo, bardzo
często! Do centrali płyną wtedy informacje na temat,"jak na tej planecie
przeżyć" bądź " jak się tu najlepiej urządzić".
Obserwujemy, zbieramy doświadczenia i kształtujemy przekonania w stylu;
ogień parzy, zimno boli..., a także "nie zdążę nawet zapłakać, a nadchodzi
pomoc", "wystarczy tylko zakwilić i jestem pępkiem świata" 
albo... "nikt mnie nie kocha", "muszę długo się drzeć, aby dostać to, czego
pragnę" lub "choćbym zdarł całe gardło, nie dostanę"... itp.

Gdy stajemy pewnie na własnych nogach i świadomie mówimy o sobie "JA"
(ok. 2-go, najdalej 3-ego roku życia), nasze programy stają się "całą" naszą
PRAWDĄ. Dostęp do centralnego komputera zostaje zamknięty i zapieczętowany
- teoretycznie na "zawsze". Jesteśmy zaprogramowani. 

 

 

wychReszta to...
zbieranie nawyków i rodzicielska "
tresura", a zwycięży i tak wszystko
to, co dziecko zgromadziło na swojej "dyskietce". 
Pozostawione na niej, puste miejsce to przestrzeń na doświadczenia życia,
które - zasilane naszą uwagą - zebrane zostaną, gdy skończy się nasz czas
- w momencie, gdy koło życia i śmierci zakręci się na nowo.

 

Patrząc od strony
duchowo - emocjonalnej po ukończeniu trzech lat mamy już
ukształtowany charakter i określone "poglądy" na świat i życie.
Odtąd będziemy odbierać rzeczywistość, przeżywać i reagować
na nią, zgodnie z naszymi programami.
Jak zwykle, posłużę się przykładem z mojej praktyki; 

 

 

989Gościłam niegdyś Magdalenę,
atrakcyjną, mądrą dziewczynę, która - teoretycznie - nie potrzebowała
żadnych terapii. Była piękną "małą 
księżniczką". Wspaniali 
rodzicie obsypali
ją "całą
miłością i bogactwem" tego świata. 
Zdawać by się mogło, że los dał jej wszystko, oprócz... stałego partnera.
Nie wiedzieć, czemu, każdy jej związek błyskawicznie się rozpadał.

Po ceremonii Magda zadzwoniła do mnie zszokowana, gdyż poznała
właśnie mężczyznę, którego Aya pokazała jej jako przyszłego męża. 

 

Niestety, ten związek 
rozpadł się jak wszystkie inne. (Aya, pokazując przyszłość, objawia
tylko jedną z jej wersji, bo może być wiele.) 
Dziewczyna przyjechała po raz drugi, bardzo już zdesperowana, żeby
ostatecznie problem rozwiązać i niemal zaraz po wypiciu napoju... 

 

 

7a9Ujrzała siebie
jako kilkudniowe niemowlę w objęciach kochającej mamy. 
Postrzegała ją 
jako ŚWIATŁO, które dawało ciepło, bezpieczeństwo,
miłość... I zdawało się świecić tylko 
dla niej.

I nagle... światło zostało brutalnie "zabrane". - Z powodu zapalenia płuc
mamę odwieziono do szpitala, a pogrążona w przerażającym cierpieniu
dziewczynka, przekonana, że została "porzucona", zacisnęła maleńkie piąstki,
zawzięła się i DUCHEM postanowiła, że będzie żyć dalej - bez "tego"
- bez ciepła i miłości - bez światła.
Wokół swojego serca zbudowała "mur", czyniąc je odpornym na zranienia,
ale i niedostępnym dla związków - jak twierdza. 

Mama wkrótce wróciła, o epizodzie ze szpitalem nikt nie wspominał,
Magda zaś wiodła potem życie, którego wielu mogłoby jej pozazdrościć.
Twierdza jednak została już wzniesiona i problem istniał! - Nikt nie był
w stanie przebić" muru ", który stworzyła. Każdy kolejny kandydat na męża
reagował na potężną emocjonalną decyzję kilkudniowej dziewczynki 
i nawet jej syn wolał mieszkać u dziadków. 

 

mddTylko ona sama
mogła to odwrócić i... Udało jej się znakomicie - na ceremonii ayahuaski.

Kolejny razprzyjechała z nowym partnerem. - Zaręczyli się w kamiennych kręgach
obok mojego domu i teraz (od lat)  stanowią bardzo udane małżeństwo. 

Odpowiedzialność za trwałość
tego typu blokad ponoszą połączenia w mózgu, które nierozerwalnie "spięły" każde
doświadczenie 
z uczuciem... Np. przyjemność + kara, miłość + cierpienie (uciekaj
lub odpychaj!), szczęście + strach, nieposłuszeństwo + ból, zadowolenie + wstyd...
itd. itp.

Pod wpływem ayahuaski można owe połączenia skutecznie pozamieniać i np. spiąć
miłość z poczuciem wielkiego spełnienia...itp.

 

 


 

 

 

470DUCHY

PRZODKÓW

 

 

 

Na dobre
uwięzieni w
matrixie bierzemy
się z życiem za bary! 
A żeby nie było
zbyt łatwo....

 

Na naszą dyskietkę 
przedostają się różne "wirusy". - 
Szamani nazywają je duchami przodków, choć tak naprawdę rzadko są to prawdziwe "duchy" (te często siedzą obok w charakterze np. naszych dzieci lub wnuków). 


 

Owe "duchy"to duchy 
raczej coś w stylu "klonów energetycznych", a - trzymając się języka
komputerowego, Zainstalowane w nas, przestarzałe niestety, programy
pradziadka, ojca, cioci... 
Sens istnienia cudzych programów na naszej "dyskietce" jest w naturze
mocno uzasadniony. - W każdej społeczności, plemieniu czy stadzie zadaniem
starszyzny jest, przekazać młodym pokoleniom doświadczenie i wiedzę
na temat otaczającego ich świata.
W przypadku przedwczesnej śmierci dziadek lub babcia nie może już tego
uczynić, "pakuje" więc wszystkie dane i wysyła >mailem<. który dotrze do
nosicieli jego genów. A zatem - chcemy czy nie
- nasz wewnętrzny komputer pełen jest plików, pochodzących przynajmniej
od czterech pokoleń wstecz (niektórzy twierdzą, że od siedmiu).

 

 

t 77aZ tego kanału wiedzy
korzystali szamani Syberii.  Gdy Stalin okrzyknął ich "zabobony" "hamulcem
budowy socjalizmu", wszystkich pozabijał lu zamknął do łagrów. 
Szamańskie dzieci i uczniowie odtworzyli wówczas tradycję dzięki pomocy
roślin (głównie grzybów) i... naturalnie dzięki "duchom przodków"!

Ałtajska szamanka, Zinajda, twierdzi, że:

 "... oświecenie przyszło, gdy przyśnił mi się starzec w bieli.
Powracał w moich snach. (...)  Objawił mi wiele rzeczy...".

 

 

Podobnie dzieje siędz aya
u zwykłych ludzi, nawet tych dalekich od szamanizmu i bardzo mocno
ucywilizowanych. Dziadek mojej przyjaciółki, po śmierci żony, ilekroć
nie potrafił przyrządzić sobie jakiejś potrawy, ucinał sobie drzemkę,
a we śnie babcia "zjawiała się" z gotowym przepisem na zupę czy naleśniki.

Kontakty ze zmarłymi i czerpanie informacji tą właśnie drogą nie są niczym 
szczególnym. Jeśli jesteśmy akurat pochłonięci jakimś ważnym problemem 
życiowym, zadaniem takiego "ducha" jest służyć nam pomocą.

Owe "duchy" bardziej przypominają więc "klony energetyczne" żyjącej niegdyś osoby
niż faktycznie są jej Duchem. I przekazują ZAWSZE wiedzę, którą zdobyli w czasie 
swojej inkarnacji, ani minuty dłużej. Mamy do czynienia z "zapisem" zgromadzonej 
przez nich za życia wiedzy i doświadczenia.

 

 

469Z typowym takim 
"klonem" kłopot polega dziś na tym, że dawniej syn kowala był niegdyś 
kowalem, szewca - szewcem... i tego rodzaju przekazy miały ogromną
wartość. 

Jesteśmy paradoksalnym pokoleniem WIELKICH PZEMIAN, w którym starzy
uczą się od młodych (nie tylko obsługi smartfona) i wiedza pradziadków bywa 
dla nas kompletnie bezużyteczna. Ich rozwiązania np.w kryzysie małżeńskim
czy przy wychowywaniu dzieci zdecydowanie przeszły do lamusa.
Dlatego sposoby na problemy nawet najukochańszych, lecz utkwionych
przebrzmiałych ideologiachprzodków, rodzi tylko wewnętrzny konflikt.

 

Niestety, te stare programy
mają bardzo silny wpływ na nasze decyzje i wybory. Na ceremonii najlepiej
pozbyć się tego typu "duchów" w jednym akcie. Można przy okazji uzdrowić
rodzinne syndromy (np. identyczne cierpienie kobiet rodu), lęki przed utratą
czegoś lub kogoś, strach przed wodą lub bankructwem... itp.

 

 


 

 

 

t 89ROZWIĄZANIE

 

 

 

Żadna ze
znanych mi metod 
(autohipnoza, kontrola
umysłu, medytacja, regresja,
ustawienia rodzinne, dwupunkt...) 
nie przynosi dostatecznie
trwałych efektów,....

 

Ponieważ  nie doprowadza
człowieka do centralnego komputera i nie porusza wewnętrznych programów duszy. Jeśli człowiek nie osiągnie stanu oświecenia, w ogóle nie dotyka duchowej matrycy.
- Zgadza się, że w niektórych sprawach można sporo osiągnąć, ale trzeba na to ogromnego samozaparcia i sił psychicznych.

 

kaParę razy
mi się udało! M.in. będąc urodzonym grubasem (dziedziczna cecha
kobiet w mojej rodzinie) osiągnęłam szczupłą sylwetkę. - Przestałam się
kontrolować i głodzić, a zaprogramowana waga pilnowała się "sama". 
- Przynajmniej do czasu klimakterium, kiedy to każda kobieta otrzymuje
sporo dodatkowego ciała od Natury w "promocji".
- Z prawami Natury już się nie walczy.

Kolejnym wyczynem było stworzenie szczęśliwego związku przy braku
pozytywnych wzorców z domu. Jednak... osiągnięcie samego tylko
ZROZUMIENIA trwało długo i wymagało wielu wyrzeczeń.
Na wszystko straciłam prawie 20 lat, z czego przez 12 żyłam
w odosobnieniu.

Foto. Aldona w wieku 30, 45 i 50 lat.

 

ayahuasca aldonaGodzinami ćwiczyłam
kundalini jogę i stosowałam dziesiątki metod pomocniczych; 
medytacje, afirmacje, regresje... 
Nie obeszło się bez rytualnie palonej
marihuany.
Efekty w pełni mnie wówczas zadowalały, ale - co dziś widzę wyraźniej 
- to był dopiero początek.

Problemy, zakodowane na głębszych poziomach, rozwiązałam dopiero przy
pomocy ayahuaski, jednak - podkreślam to z całą mocą - napój to tylko
narzędzie! Niewyobrażalnie potężne i.... Wymagające mistrzostwa.
Gdyby nie owe 20 lat trudu i wielu, wielu potknięć, pewnie nie umiałabym
dziś właściwie z niego korzystać.
Amatorów ayahuaski zachęcam więc do wyszukania sobie ulubionych metod
pracy duchowej.

 

 

 


 

 

 

930PRZED

CEREMONIĄ

 

 

 

Osoba,
udająca się na
ceremonię, powinna
sporządzić listę swoich
pragnień i zacząć od
bilansu "wirusów na
dyskietce".

 

Ponieważ większość białych ludzi
nie pamięta ani śmierci poprzedniego życia ani momentu poczęcia, analiza zawężona jest do okoliczności porodu i tragicznych zgonów w rodzinie. 

 

 

Każda kaktrauma 
jak: cesarskie cięcie, kleszcze, 
owinięcie pępowiną, samotny płacz na oddziale 
noworodków..., jak również przypadki przedwczesnej śmierci bliskich (egzekucje,
samobójstwa...) to dzwonki, alarmujące o istnieniu poważnych wirusów na naszej 
dyskietce. 
U plemion naturalnych w tym punkcie zamyka się lista możliwych dramatów.
Tam każde ich dziecko trzymane jest tuż przy sercu matki i do trzeciego roku życia
nie zostaje samo - ani na chwilę. 
Rzekomo prymitywne wierzenia, że gdy maluch zostanie sam, to "złe duchy zabiorą
mu duszę", są absolutną prawdą. - Tak to można ująć.
Mówiąc językiem naszej nauki, do trzeciego roku życia nie mamy poczucia czasu. 
Każda chwila jest wtedy wiecznością i opuszczenie przez mamę na "pół godzinki"
odbierane jest przez maleństwo jak porzucenie na zawsze. - Dzieci, pozostawione
same sobie, nie daj Boże we łzach, otwierają się na "pomoc" z innych wymiarów
i wpuszczają różne byty - choćby tylko dla towarzystwa. - A tę "bramę" wystarczy
otworzyć tylko raz.

 

 

kaoNic zatem dziwnego, że
tak wielu ludzi Zachodu, nawet jeśli nie przeżyli żadnych większych urazów,
masowo cierpią na syndrom odrzucenia, stany lękowe lub depresje... No i
większość z nas często gości w swojej aurze obce energie. 

 

U nas
trudny poród czy tragicznie zmarli przodkowie otwierają tylko długą listę
jeszcze większych komplikacji. W rezultacie nawet naturalna śmierć
ortodoksyjnego katolika, owładniętego poczuciem winy i przeraźliwym lękiem
przed "sądem bożym", może okazać się o wiele gorszym wirusem niż "duchowy
testament" myśliwego, który przegrał walkę z dziką zwierzyną.

 

 

O zastraszającej kof
liczbie aktów pedofilii (nawert w tzw. "dobrych domach", przemocy 
w rodzinach... itp. nie chcę już nawet wspominać. Gigantyczny 
syndrom odrzucenia mają u nas nawet ludzie, którzy "tylko" wychowywali
się z elektroniczną nianią. 
Krótko mówiąc, na dyskietkach bladych twarzy aż roi się od prawdziwych 
"koni trojańskich" i zazwyczaj jest niemożliwością skorygować wszystko 
w jeden weekend.

Znakomita większość 
Europejczyków i Amerykanów 
potrzebuje kilku a nawet kilkunastu
ceremonii z udziałem doświadczonego szamana - terapeuty, by choć
trochę podreperować wadliwy system i zacząć naprawdę żyć.
 

 

 

 


 

 

 

alkPRAWDZIWA

PRZEMIANA

 

 

 

Aya zmienia
na chwilę świadomość,
ale człowieka - niekoniecznie! 
- Ona pozwala ujrzeć życie w
zupełnie nowym świetle,
lecz...

 

W jakim stopniu
wpłynie to na zmianę nas i naszego losu, zależy już tylko od nas samych! - 
Najwspanialszą wartość ayahuaski upatruję  w tym, że wyrywa nas z magicznego kręgu tych samych uczuć i przeżyć, wyrzuca poza wszystko, co znaliśmy do tej pory i... 

 

 

mi wUkazuje świat
i uczucia, za którymi nawet nie tęskniliśmy - nie przeczuwaliśmy ich
istnienia, nie umieliśmy ich sobie nawet wyobrazić. 
Pozwala dostrzec, co naprawdę czujemy z dala od programów, narzuconych
nam przez wychowanie i dopiero dzięki ceremonii doznajemy, być może po
raz pierwszy - POTĘGI wszechogarniającej, bezwarunkowej miłości;
do siebie, do życia, do świata i ludzi.

 

Dzięki Ayi 
wreszcie rozumiemy, czego naprawdę było nam w życiu brak,
co 
jest dla nas najważniejsze i czego tak naprawdę pragnie nasze serce. 
Niejednokrotnie pozwala nam urodzić się na nowo! Daje szansę stać się
zupełnie nowym człowiekiem; pozmieniać wspomniane wyżej połączenia
w mózgu i zacząć życie z "czystą kartą" całkiem na nowo.

 

 

biuW sprzyjających
okolicznościach możemy stworzyć najpiękniejsze w świecie wzorce
partnerstwa lub rodziny, a nawet utopijny (jak nam się dotąd zdawało)
model funkcjonowania grupy. 
Możemy "zatankować" przekonanie o obfitości Wszechświata i skończyć
wreszcie z bezsensownym lękiem o byt. Możemy diametralnie zmienić
poczucie własnej wartości i odważyć się na wiele dokonań...
Jest jednak pewne "ale"...

Zwykle powtarzam moim gościom, że Aya TYLKO wyciąga nas z
przysłowiowego szamba za "wsiarz" do góry i pokazuje rzeczywistość
ponad jego powierzchnią.
Daje nam poznać, kim naprawdę jesteśmy, kim możemy się stać oraz
jak powinna wyglądać nasza ludzka egzystencja. - Ukazuje naszą boskość
i możliwości! - Możliwości (!!!), nie aktualny stan rozwoju. O nie!

 

 

ayahuasca 0 01aaWidzimy jedynie 
cel i choć przez chwilę jesteśmy w "siódmym niebie"... Błogi ten stan 
utrzymuje się ok. 2 tyg. do miesiąca po ceremonii. U "szczęściarzy"
niekiedy dłużej, a są i tacy, co cieszą się nim tylko jeden dzień.
- Wszystko zależy od ludzi, ich histrorii z poprzednich wcieleń
i środowisk, do jakich wracają.
W każdym niemal przypadku, wcześniej czy później wygląda to tak,
jakby Aya nieopatrznie nas upuściła, a my powolnie.... bul, bul, bul...
Zanurzamy się w stare, znajome błotko.

Pewien aktor błyskawicznie w tym punkcie "załapał", demonstrując
scenicznym ruchem;- "No i wtedy trzeba żabką, żabką... do góry!"

Dokładnie tak! To my musimy przenieść ten stan w nasz wymiar, żeby
było "jako w niebie tak i na ziemi". Czeka nas zatem praca nad
rozwojem osobowości - proces, który każdy człowiek musi
przeprowadzić sam.

 

 

wsrBo jeśli ktoś 
wierzy, że istnieje środek, po wypiciu którego stare chytre wilki zamieniają
się w owce, a całe (gromadzone latami) szambo oczyści się samo, jest raczej 
beznadziejnym marzycielem. -Tego rodzaju napoje nie istnieją!

 

Aya to NAUCZYCIEL.
Na pewno najwspanialszy, najpotężniejszy, nieomylny i cudowny, jak nic innego
na świecie, ale... tylko NAUCZYCIEL. Reszta zależy od "ucznia". 
Nie staje się on "wyżej rozwinięty" tylko dlatego, że spojrzał raz w głąb siebie
nieco "bardziej". Aya pozwoliła mu tylko właściwie spojrzeć na rzeczywistość 
i na siebie samego. Nie przerabia nikogo, tylko ukazuje i uczy, jak korzystać
z wewnętrznych mocy i możliwości! I - tak naprawdę - żaden rytuał nie
przyniesie nikomu trwałego dobra, jeśli człowiek sam nie zmieni postawy
wobec życia.

 

 

Wyjątkiem md
wcieleni wielcy mistrzowie lub bardzo młode, 
"anielskie" dusze, które 
nie obciążone karmicznym splotem, wciąż jeszcze bliskie są Źródła.
Przeżyli na 
ceremonii mega oświecenie i... tak im zostaje!
Są to maprawdę 
wyjątki.

 

Wszystko, co zawiera
nasza 
dyskietka - cała ta, ukształtowana przez lata osobowość ma 
pewną 
utrwaloną formę w postaci starannie zaplecionej siatki energii. Nazywam
to kostiumem energetycznym. 
Posiada on swój czysto namacalny, materialny odpowiednik w postaci kostiumu
hormonalnego, bo każda energia (uczucie, emocja) kryje za sobą określoną
chemię organizmu. Ciało zaś łatwo przyzwyczaja się do "łykania" codziennej
porcji w kółko tych samych substancji jak adrenalina, endorfina, naturalne
narkotyki, zawarte we łzach... i w tym kontekście 
wszyscy jesteśmy ćpunami!

 

 

auhhDlatego właśnie 
tak bardzo "lubimy" na okrągło złościć się czy narzekać... Dlatego jesteśmy,
jacy jesteśmy.

Owo uzależnienie od naturalnych substancji organizmu sprawia, niestety,
że po ceremonii niższe ja nie pozwoli nam się zbyt łatwo rozwinąć. O nie!
Uczyni absolutnie wszystko, aby sprowadzić nas na stare, znajome tory, 
żebyśmy znów - jak dawniej - biegali w stresie, zżymali się na rachunki,
narzekali na partnera, krzywo patrzyli na sąsiada...
Organizm potrzebuje się "naćpać", a więc instynktownie - jak pies, szukający
narkotyków na lotnisku, otworzy w każdej sytuacji dokładnie TE drzwi,
za którymi czeka nas porcja znajomych emocji.

Nasz "kostium energetyczny" jest jak kosz z wikliny - dość trudno go
rozpleść i stworzyć 
nowy. 

 

y 33bTo nic, że  
na ceremonii byliśmy tak sobie bliscy, tak kochający, głęboko zatopieni
w JEDNOŚCI, tak swobodni i bezpieczni, będąc sobą.
W większości przypadków nie potrafimy odtworzyć tego w realu! W walce
starego JA z nowym, stare najczęściej zwycięża! Dawne kostiumy energetyczne
leżą na nas jak doskonale skrojone ubrania. Nowe są jak niewygodne buty.
Już po krótkim czasie tak nas "uwierają", że zrzucamy je i ostatecznie 
zakładamy stare, wydeptane kapcie. 

Jeśli pragniemy, by pozytywne zmiany objęły całe nasze życie, jeśli
chcemy, by zagościły w nim na zawsze, musimy solidnie zabrać się do pracy 
DUCHOWEJ.

 

 

almPóki wszystko
jest świeże, zajęcie to potrafi być dziecinnie łatwe. Bez wysiłku można
"wyćwiczyć" utrzymanie cudownych stanów błogości, znakomitego samopoczucia
i świadomości, kim się jest. Systematyczna, codzienna koncentracja na 
cudownym
wspomnieniu 
uczuć ceremonialnych sprawi, że z czasem organizm zacznie
wytwarzać inną wiązkę hormonów i przyzwyczai się do "ćpania" nowych substancji
chemicznych. Gdy zapragnie "konsumować" je codziennie, wewnętrzny kompas
bezbłędnie nas poprowadzi.
Po drodze trzeba będzie przełamać opór i przeprowadzić detox po złych nawykach
i sposobie myślenia... - Bywa, że idzie mozolnie - "żabką, żabką " - ku górze!
Bardzo pomocne bywają tu różne techniki autohipnozy, opisana niżej praca
z wewnętrznym dzieckiem, g
orąco polecam też mój tekst o obrazach duszy 

 

 

cwA gdy nam się uda,
gdy organizm uzależni się od nowych hormonów (uczuć), zaczniemy otwierać
inne drzwi, skierujemy uwagę w inną stronę i nasze życie całkowicie zmieni bieg.
Przyciągniemy ludzi, zdarzenia i sytuacje, które pozwolą nam przeżywać to,
czego w głębi duszy pragniemy najmocniej.
Będziemy odtąd nosić w sobie nową legendę, którą - zgodnie z prawem
przyciągania - cały Wszechświat będzie nam realizował...

 

 


 

 

 

allPRACA

Z WEWNĘTRZNYM

DZIECKIEM

 

 

 

Pracę
z wewnętrznym
dzieckiem opisałam
już w rozdziale książki
o piramidach, pt. "OBRAZY DUSZY"
(dostępne  w necie na pdf-e),
t
u tylko trochę uzupełnień; 

 

Doświadczenia z pierwszych lat
życia, np. permanentny lęk lub pewność "syna wodza", dziecinne przekonania, że nikt nas nie chce albo że jesteśmy bardzo ważni, smutek lub nieposkromiona radość życia...

 

 

Wszystko to,rae
upchnięte w głąb duszy stanowi scenariusz, który za wszelką cenę dąży do
urzeczywistnienia, do "wyżycia" i pokazania się. 

Na ceremoniach ludzie często odkrywają, że tak naprawdę czas nie istnieje
i wszystko dzieje się TERAZ, dlatego właśnie  wszelkie "zakopane
w przeszłości" traumy przy sprzyjających okolicznościach wypływają na
powierzchnię świadomości, ale w każdej jednej chwili możemy np. utulić
ukryty przed sobą samym, "nieutulony w piersi żal" i wychować dziecko,
które nosimy w sobie, na nowo.
Bo duszy jest obojętne, czy coś się dzieje w realu, w marzeniach czy
we „śnie", 30 lat temu czy w tym właśnie momencie. Dla niej wszystko
jest TERAZ.
Dzieciństwo to fundament, na którym opiera się cały nasza egzystencja,
więc jeśli cokolwiek było nie tak, jak byśmy chcieli, możemy to zmienić.

 

 

wdzPewna część
ludzkiego mózgu (tzw. gadzi mózg) nie odróżnia obrazów
rzeczywistości od wyobrażeń i snów. - Gdy wspominając przeszłość,
nie potrafimy określić, czy coś się zdarzyło  naprawdę czy nam się
tylko śniło... - To jest dokładnie objaw tego zjawiska.  Dusza
wszystko bierze za rzeczywistość.
A zatem... Posługując się wyobraźnią łatwo zainstalować w niej dowolne
obrazy (nowe programy), np. wizję szczęśliwego domu rodzinnego, 
cudownych rodziców, wsparcia ze strony bliskich i bezgranicznej
akceptacji nas takimi, jakimi jesteśmy. 

Podświadomość to "kupi", a scenariusz na życie zyska zupełnie nowe
treści. Stare przeżycia, oczywiście, nie znikną (zgodnie z prawem
zachowania energii nic nie znika), ale można je skutecznie "zagłuszyć".
To, co NOWE zawsze pokona stare!

 

 

KolysankaNajgorsze nawet 
obciążenia z przeszłości zostaną zniwelowane i człowiek pełen głębokich ran,
jeśli tylko dość mocno tego zapragnie, ma szansę stworzyć, a potem roztaczać
wokół siebie aurę rozpieszczonego dziecka sukcesu. 
Trzeba tylko trochę samozaparcia, konsekwencji, dyscypliny....
Warto poświęcić na to nawet kilka lat. Opłaci się tysiąckrotnie!

Nasza płyta, „Kołysanka dla wewnętrznego dziecka" (dostępna na chomiku) jest
przykładem takiej właśnie pracy na poziomie duchowym. Wprowadza w stan
głębokiego transu i... nie koduje żadnych sugestii. Pozostawia słuchaczowi
możliwość własnej inwencji. Ułatwia dostrojenie się do pierwotnej, dziecięcej
otwartości i bezgranicznego bezpieczeństwa. Pomaga w sposób najprostszy,
pokonać lęki emocjonalne bądź egzystencjalne...
Praca na tym poziomie pozwala na całkowitą transformację uczuć, które są
przyczyną kompleksów bądź wielkiej życiowej frustracji. Pozwala stworzyć
sobie nową legendę, a dalej to już niech Wszechświat kombinuje,
jak ją realizować.

 

 

boy teddy bear KAWAŁKI DUSZY  

Szamani wiedzą (nie wierzą, a właśnie WIEDZĄ), że w momentach przeżywanej
traumy odrywa się "kawałek" duszy i zostaje w miejscu bolesnych przeżyć.
Owe kawałki 
duszy to struktury energetyczne - jak ona cała, ale... nie bawmy
się w szczegóły.  
Człowiek, który ma na koncie wiele bolesnych przeżyć ma tak wiele oderwanych
"kawałków", że pod względem energetycznym przypomina szwajcarski ser.
Żyje zazwyczaj poniżej swoich możliwości, często cierpi na melancholię i brak
wiary w siebie, rezygnuje ze starań o własne dobro, a - jeśli nawet się stara -
słodkie owoce tego świata zazwyczaj rosną dla niego zbyt wysoko... 

Podkreślić muszę, że dla dziecka traumą nie są wyłącznie hardkorowe
doświadczenia! Czasem wystarczyło, że zabrakło mamy, maleństwo płakało,
z piersi wydobył się głęboki żal i... pozostał nieutulony.

 

 

Rodzice cieszyli się, 192
że dzieciak w końcu zasnął nie rozpieszczany, tymczasem przeżyte przez
niego "porzucenie" i dotkliwa samotność odcisnęły się na duszy głębokim
piętnem. - Piętno tego typu zazwyczaj sprawia, że dorosły nosi w sobie
i przeżywa (wielokrotnie) ten sam ból porzucenia.

 

Nasi przodkowie 
doskonale znali zjawisko "kawałków duszy". Polskie idiomy,
 jak np. "zebrać się
do kupy", "pozbierać się", "wziąć się w garść"...  to językowe wskazówki, że można
problem usunąć. Można to zrobić w głębokiej hipnozie, lepiej w autohipnozie,
a doskonale jest uzupełnić tę pracę ceremonią z roślinami.

 

 

tpaPodczas
medytacji lub na ayi, w chwilach, gdy ona nie zabawia nas ogromem 
wrażeń, w
 "miejscu", w którym wszystko  jest jasne i samym czuciem 
WIEMY, co chcemy wiedzieć, wystarczy zadać sobie pytanie;

Ile kawałków duszy mogę zebrać dzisiaj?

Zazwyczaj spontanicznie pojawia się cyfra, np. 3, a potem dokładnie
trzy razy "rzucani" jesteśmy w 3 miejsca przeszłości, gdzie przeżyliśmy
dotkliwe cierpienie.
Widzimy po kolei każdą wersję zapłakanego siebie, w sytuacji, kiedy
nikt nie starał się lub nie mógł nam pomóc. 
Teraz jednak to my jesteśmy dorośli i sami możemy pocieszyć 
zatroskane serce, a utracony kawałek duszy błyskawicznie powróci
na swoje miejsce. 

 

 

Można to wszystko holograma janosh
zrobić w głębokiej medytacji lub pod wpływem jakichkolwiek środków
psychoaktywnych. Na ceremonii ayahuaski jedynie łatwiej włączają się
talenty wielkich szamanów, magów i czarodziejów. Odkrywają potem, 
jak ważne jest kochanie siebie i wybaczanie, bez którego wszelki
tzw. rozwój duchowy byłby tylko farsą.
Wszelka uraza zawsze trzyma nas w jednym punkcie, np. w "transie
ofiary"

 

Dzięki pracy
z wewnętrznym dzieckiem, 
gdy uda się nam je pocieszyć i zebrać się
"do kupy", wybaczenie jest automatyczne - przychodzi lekko i swobodnie,
bo... Ci, którzy nas krzywdzili, sami byli skrzywdzeni z tą różnicą, że oni
tych szamańskich metod nie znali.

 

 

 46